piątek, 30 marca 2012

"Córka czarnoksiężnika" Catherine Coulter




Tytuł oryginału: Wizard's Daughter
Autor: Catherine Coulter
Wydawnictwo: Bis
Ilość stron: 464
Moja ocena: 4/6

Co byśmy zrobili gdybyśmy któregoś razu odkryli istnienie magii...Bylibyśmy przerażeni, szczęśliwi, zaskoczeni czy obojętni? A gdybyśmy odkryli istnienie magicznej krainy, Krainy za Ostrokołem? Nicholas Vail, Rosalinda i Grayson Sherbrooke wpadają na trop właśnie takiej krainy, ale cóż z tego wyniknie...

Czytając opis na stronie księgarni Bis wiedziałam, że to książka dla mnie. No, bo cóż my tu mamy: Anglię przygodę, ciekawie zapowiadającą się fabułę, a przede wszystkim magię. Ale wróćmy do początku tej historii.

Ryder Sherbrooke znajduje dziewczynkę. Pobitą, biedną dziewczynkę. Ona jednak nic nie mówi. Lecz po pół roku zaczyna śpiewać niesamowitą pieśń. Któż nie byłby zdziwiony? Dziecko nic nie pamięta poza swoim imieniem: Rosalinda. Po paru latach Nicholas Vail młody, tajemniczy hrabia bez grosza odnajduje młodą Rosalindę i wraz z przybranym bratem dziewczyny, na festynie w Hyde Parku otrzymują starą, dawno zaginioną księgę opowiadającą o magicznej Krainie za Ostrokołem.



Książka zapowiadała się niezwykle obiecująco. Jednak zbyt dużo nazw stworów zamieszkujących Krainę mocno dała się we znaki. Teraz po głowie krążą mi nazwy takie jak: Czarny Lasis ( nie tylko czarny jest jeszcze brązowy, czerwony), Tiber, Smoki znad Jeziora Sallas itp. Co za dużo to nie zdrowo. Do minusów zaliczyć mogę także to, że czytanie owej powieści niesamowicie mi się dłużyło. Momentami odrywałam się od rzeczywistości i lądowałam w Krainie za Ostrokołem, mometami jednak ziewałam, przysypiałam i traciłam ochotę na czytanie. Powodem chyba jest to iż moje myśli wciąż błądzą wkoło "Kosogłosa". Oczywiście wątek miłosny także występuje, a mianowicie między Nicholasem Vailem i Rosalindą. Z przykrością stwierdzam iż żadna z postaci nie zdobyła mojego serca. Byly jakieś takie nijakie. Rosalinda chyba najbardziej przypadła mi do gustu.

Teraz, żeby zrobiło się trochę przyjemniej powiem o plusach. Do plusów zdecydowanie mogę zaliczyć sam pomysł. Kraina za Ostrokołem kojarzyła mi się z krainą bodajże Fillory z książki Lva Grossmana "Czarodzieje", (która klapą jest totalną), ale pani Coulter opracowała to zdecydowanie ciekawiej. Kolejnym plusem jest także język, którym powieść jest napisana. Od razu trafia do odbiorcy i jest łatwo przyswajalny. Mnie powieść nie zachwyciła, ale zasługuje na uwagę.

Podsumowując jeśli macie chęć na sporą dawkę fantastyki i przygody w jednym nie krępujcie się, sięgnijcie!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu:




sobota, 24 marca 2012

Happy Hunger Games!


Moja przygoda z "Igrzyskami Śmierci" zaczęła się stosunkowo niedawno, bo ok. mięsiąc temu. Od razu pokochałam całą trylogię, bohaterów, pomysł. Koniecznie musiałam obejrzeć ekranizację, dlatego jak najprędzej pognałam na premierę. Cyk, cyk, cyk i koniec filmu. Podczas niego płakałam, miałam ciary i coś w rodzaju dziwnych spazmów wewnętrznych. Czy podobało mi się? Jasne jestem zachwycona! W tym tygodniu skończyłam "Kosogłosa" i jak na razie nie jestem w stanie sięgnąć po coś innego, gdyż nie mogę się skupić. Moje myśli błądzą gdzieś między filmem, a książkami. Naściągałam sobie miliony obrazków, nic tylko siedzę i paczę(to specjalnie tak napisałam, żeby nie było). Owszem większość wydarzeń bardzo skrócona, ale gdyby trwały tyle ile w książce, film skończyłby się po jakiś 4 godzinach, jeśli nie więcej. Najbardziej brakowało mi pocałunków Peety i Katniss(yeah, Team Peeta!), no bo tylko jeden?! Co to ma być! W ogóle liczyłam na więcej scen w jaskini. Ale podsumowując wystarczy tylko jedne słowo aby opisać film i książki- Arcydzieło! Poza tym "Igrzyska" są pierwszym filmem na który wybieram się drugi raz, a to chyba o czymś świadczy. A wy koniecznie musicie iść, koniecznie, bo to jest absolutnie genialne!

Katniss Everdeen


Peeta i Katniss


Mała Rue


Cinna w tej roli piosenkarz Lenny Kravitz, Haymitch oraz Peeta

Jeszcze raz GORĄCO POLECAM!




środa, 21 marca 2012

"Książe Mgły" Carlos Ruiz Zafon


Tytuł oryginału: El principe de la niebla
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 200
Moja ocena: 6/6

Jak to mówią pierwsze koty za płoty. Moje pierwsze i bardzo udane spotkanie z tym znamienitym autorem zaowocowało sympatią. Koniecznie muszę sięgnąć po inne książki Zafona, bo pisze genialnie!

Max wraz z dwiema młodszymi siostrami Alicją, Iriną (śliczne imiona :) i rodzicami uciekając przed wojną przeprowadza się do niewielkiej, nadmorskiej miejscowości. Już na dworcu kolejowym dziwny zegar zaniepokaja Maxa. Mimo to dom w którym zamieszkuje rodzina od razu przypada chłopcu do gustu. Tylko co się dzieje w ogrodzie pełnym figur cyrkowców? Po co w ogóle taki ogród jest? Kolejnego dnia Max poznaje Rolanda chłopca, którego wychowuje stary latarnik.Chłopak staje się nie tylko przewodnikiem po mieście, ale i przyjacielem, którego przeszłość jest pełna niedomówień. Razem z Alicją cała trójka niedługo po przyjeździe odkrywa magię (z którą związek ma zatopiony przed laty statek i przybrany dziadek Rolanda). Magię niezbezpieczną i straszną, taką która doprowadzi do tragedii...

"Książe Mgły" to debiut Zafona ( oby więcej takich debiutów!). Powieść jest skierowana nie tylko do młodzieży, ale i jak zaznacza na wstępie autor do osób starszych niż 18 lat. Piękna baśń i wspaniale wykreowane wydarzenia sprawiają, że zostajemy przeniesieni nad Atlantyk i razem z rodziną Carverów przeżywamy niezwykłe i pełne grozy chwile. Ogród cyrkowców, zatopiony statek, stary dom doktora w którym mieszka rodzina to miejsca w których wszystko jest możliwe. Dzieją się tam wydarzenia, których okoliczności nie da się uzgodnić, a wszystko to ma związek z tytułowym księciem mgły.

Czytanie tej książki porównam do błądzenia po labiryncie, ale takim nietypowym labiryncie, bo pełnym niespodzianek i magii jak tym z Harry'ego Pottera. Przy każdym skręcie w lewo bądź prawo czekają na nas niespodzianki. A to przeszłość Rolanda i jego przybranego dziadka, a to ogród pełen figur, a to książe mgły. Nic nie jest pewne, niczego nie da się racjonalnie wyjaśnić. Na każdym kroku czycha niebezpieczeństwo. Nie wiemy już czy to tylko złudzenie, czy o zgrozo straszna prawda.

Nie czytam, nie oglądam horrorów, dlatego łatwo mnie nastraszyć. A ta książka to taki trochę horror. Razem z Maxem bałam się i przeżywałam chwile grozy. Razem z Alicją martwiłam się o Rolanda. Razem z Iriną bawiłam się z podejrzanym kotem. Jednym słowem dałam się wciągnąć.

Na tej powieści nie skończę swej przygody z Carlosem Ruizem Zafonem. Przecież twórczość tego autora jest pełna niespodzianek :)

Och, już czuję wiosnę :) A już pojutrze "Igrzyska Śmierci"! Całe szczęście, że już zakupiłam bilety.
Przepraszam,  że ostatnio rzadko odwiedzam wasze blogi, ale wiecie jak to jest brak czasu, lekcje do odrobienia, tematy do nauczenia, sprawdziany do napisania.
Trzymajcie się ciepło :)




sobota, 17 marca 2012

"Zapomniane" Cat Patrick


Tytuł oryginału: Forgotten
Autor: Cat Patrick
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 312
Moja ocena: 5/6

„[...] zegar odlicza kolejne minuty do 4.33 nad ranem - godziny, w której mój umysł się resetuje, a pamięć zostaje skasowana [...]”


Zegar wskazuje 4:33, a ty budzisz się nie pamiętając niczego. Tego co wczoraj miałeś na sobie, z kim rozmawiałeś, kogo poznałeś. Nic kompletnie nic, pustka w głowie, radzisz  sobie tylko za pomocą notatek. Oczywiście mama i najlepsza przyjaciółka także są dla ciebie wsparciem. Wyobrażacie sobie takie życie? Tak właśnie żyje London Lane, która codziennie przechodzi przez to samo; traci pamięć. Ale, żeby nie było tak szaro, buro i ponuro dziewczyna widzi przysłość. Wie co się wydarzy jutro, pojutrze, za parę miesięcy. Pewnego dnia dziewczyna poznaje Luka, chłopaka, który od początku zawrócił jej w głowie. Od czasu jego przyjazdu nasza bohaterka zaczyna miewać senne koszmary, a w garderobie matki znajduje zdjęcia swojego ojca i babci. Od tamtej pory zaczyna się przygoda.

Oj ciężkie życie ma London, ciężkie. Ten kto jej nie współczuje od razu zyskuje miano kamiennego serca. Ja London polubiłam bardzo, bardzo. Podobało mi się jak troszczyła się o swą przyajciółkę Jamie, podziwiałam jej determinację aby odnaleźć ojca. Jednak momentami odnosiłam wrażenie, że robiła z siebie ofiarę losu. To i tak nie psuje mojej opinii o charakterze dziewczyny. No i oczywiście Luke! Nareszcie zwykły chłopak, nie jakiś z opowieści dziwnej treści wampir, wilkołak czy co tam jeszcze. Opiekuńczy, wierny, a przede wszystkim po uszy zakochany w naszej bohaterce.

Książka posiada cudowną czcionkę, która sprawia, że czyta się ją niesamowicie szybko, a i z przyemnością, Okładka także bardzo mi się podoba. Nic dodać nic ująć! Jedyne co można zarzucić autorce to zakonczenie, które zaliczam do jednych z najbardziej nieudanych jakie miałam okazję przeczytać. Zjawisko amnezji nie często spotkamy w książkach, a przynajmniej nie takie jak tu, gdy bohaterka codziennie traci pamięć. Podsumowując, szczerze wszystkim polecam, spodoba się wam!

poniedziałek, 12 marca 2012

Niebezpiecznie niebezpieczna gra



Autor: Cecilia Randall
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 752
Moja ocena: 5/6

Jedne z wielu moich marzeń to między innymi przeniesienie się w czasy wiktoriańskiej Anglii. Wizja wszystkich tych szykownych sukien, wystawnych przyjęć i wspaniałych ludzi (np. Jane Austen) zapowiada się niezwykle kusząco :) Ale średniowieczem też nie pogardzę. W końcu to epoka księżniczek, rycerzy na białych koniach, tylko jak tam się dostać? Hmm, istnieje jedno wejście, a jest nim gra komputerowa o nazwie Hyperversum...

Nie jestem fanką gier komputerowych, jedyną w jaką jestem w stanie grać to The Sims. A jakże teraz w świecie zdominowanym przez komputery i głupie gry internetowe jak Tibia, Metin czy League of Legends, którym większość nastolatków poświęca za dużo czasu, się odnaleźć? Nawet kiedy rozmawiam z kolegą rozmowa schodzi na League of Legends. Wiecie, że oni na to wydają pieniądze! I to nie jakieś drobne, tylko grube kilka stów, na kupienie miecza dla swej postaci pff! No, ale wróćmy do tematu:

Hyperversum wydawało być się tylko zwykłą nieszkodliwą grą. Wszystko zmieniło się kiedy szóstka przyjaciół: Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carol w wyniku awarii zostaje przeniesiona do prawdziwego średniowiecza, a mianowicie Francji XIII wieku. Dwójka przyjaciół gubi się podczas sztormu. Czy reszta ich odnajdzie? Czy wszyscy wrócą do domu? Mogłabym tak pytać i pytać i pytać, ale to wy odnajdziecie odpowiedzi na pytania, zaczytując się w "Hyperversum".

Nie będę oryginalna pisząc, że przez cały czas cisnęło mi się na usta pytanie: uda im się? przeżyją? Książka brzydko mówiąc wciąga jak bagno, a ja się w nim utopiłam. Nie miałam jeszcze przyjemności czytania książki o grze komputerowej czy w ogóle jakiej kolwiek. I pierwsze podejście uważam za bardzo udane. Wprost nie mogłam trafić lepiej!

Także przeniesienie postaci akurat do średniowiecza, było bardzo dobrym pomysłem. Książka łączy elementy fantastyczne jak i historyczne, tworząc kilkanaście wspaniałych godzin, które spędzamy na przeżywaniu przygód z bohaterami w średniowiecznej Francji. Wydanie także godne pochwały, czcionka sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie, a obrazki wzbogacają całokształt. Jedynym minusem jest grubość książki, aż 752 stron! Niezła cegła, nie mieściła mi się w szkolnej torbie, ale zanim się spostrzegłam już ją skończyłam. Polecam wszystkim, nawet przeciwnikom fantastyki.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:

piątek, 9 marca 2012

Gdyby na świecie istniały demony...


Tytuł oryginału: "The Demon Trapper's Daughter"
Autor: Jana Oliver
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 396
Moja ocena: 5+/6

 Gotowi wkroczyć do niedalekiej przyszłości, a mianowicie roku 2018? Gotowi zapoznać się ze światem w którym na każdym kroku można spotkać demony? Gotowi poznać nietuzinkową, pełną emocji opowieść o młodej łowczyni demonów?

Riley Blackthorne jest teoretycznie zwyczajną nastolatką. Po śmierci matki mieszka z ojcem, legendarnym łowcą demonów Paulem Blackthornem. Chodzi do szkoły, uczy się, ma najlepszego przyjaciela na którego zawsze może liczyć. Co wyróżnia Riley od innych nastolatek w jej wieku? To, że trudzi się łowiectwem demonów. Nie jest jej łatwo gdyż jest jedyną kobietą w tym fachu. Ludzie patrzą na nią nieprzychylnym wzrokiem i obgadują za plecami. Nie zmienia to faktu, że dziewczyna jest niezwykle uparta i mimo niechęci ojca, który pragnie bezpieczeństwa dla swojej córki, dziewczyna uczęszcza na spotkania Gildii Łowców by w przyszłości zostać profesjonalnym łowcą.

Opowieść zaczyna się nieudanymi łowami dziewczyny w uniwersyteckiej bibliotece. Riley wraz z ojcem i jego uczniem jakże irytującym( dla mnie przynajmniej) Beckiem w którym dziewczyna kiedyś się kochała zostają wezwani na radę Gildii. Potem wszystko tylko się komplikuje, demony mówią do Riley po imieniu, a woda święcona, która powinna je odstraszać nie działa( nie będę nic więcej zdradzać, bo tylko zepsuję przyjemność).

Już od dawien dawna miałam ochotę na dobry paranormal, zdecydowanie darzę ten gatunek największą sympatią :) "Córka łowcy demonów" całkowicie mnie pochłonęła. I jeszcze ta niesamowita okładka! Siedziałam i czytałam, czytałam, czytałam wprost nie sposób się oderwać. Nie mogę nie wspomnieć o Simonie w którym podobnie jak nasza bohaterka się zakochałam( na prawdę on jest cudowny!). Co do Becka to albo go kochasz, albo nienawidzisz w moim przypadku to jest to drugie. Jego sposób bycia jest niezwykle irytujący. Dawno tak wkurzającego bohatera nie miałam okazji poznać. Riley natomiast jest niezwykle silna. Po tym przez co przeszła, a przeszła wiele choć najgorsze jeszcze przed nią, należy jej się wielki szacunek tak więc Chapeaux Bas !
Koniec jest fenomenalny i z niecierpliwością będę wyczekiwała premiery drugiej części tej niesamowitej książki. Polecam osobom pragnącym oderwać się od swoich problemów, a także fanom tego gatunku.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:

sobota, 3 marca 2012

"Grzesznicy i święci" Michael Seed

Tytuł oryginału: Sinners and Saints
Autor: Michael Seed
Wydawnictwo: PROMIC
Ilość stron: 354
Moja ocena: 4+/6



Uwierzcie mi zrecenzowanie tej książki jest dla mnie nie lada problemem. Nie czytam książek w pewnej mierze religijnych i nie wiem od czego zacząć. Nie mniej jednak postaram się napisać składnie, a to nie będzie takie łatwe.

Michael Seed jeden z najbardziej znanych duchownych Anglii, znany także z książki "Dziecko niczyje" w której opisuje swoje trudne dzieciństwo postanowił podzielić się z nami czytelnikami swoimi znajomościami, przeżyciami z między innymi z Księżną Dianą, Królową Elżbietą, Tonym Blairem byłym premierem Wielkiej Brytanii czy Ann Widdecombe. Wiele z osób opisanych w "Grzesznikach..." przeszło na katolicyzm. Michael Seed opisuje także swoją pracę w Katedrze Westminsterskiej, wydarzenia i ludzi których tam spotkał. Dla niektórych książka może wydawać się kontrowersyjna, dla mnie była po prostu zabawna:

"Siedziałem w środku i słuchałem spowiedzi, kiedy nagle przez otwartą górę konfesjonału wleciała płonąca świeca, która wylądowała mi na kolanach (…). Wyskoczyłem ze swojego miejsca i zobaczyłem nagą osobniczkę z garścią płonących świec w ręku".

Ten cytat jest z rozdziału poświęconego dla, że tak powiem wariatów jakich ksiądz Seed miał okazję (bo na pewno nie przyjemność) spotkać w katedrze Westminsterskiej. A następny cytat, który mnie rozbawił to gdy kardynał Basil Hume krzyczał przejeżdżając koło siedziby Margaret Tchatcher :

 "Od czasu do czasu, kiedy przejeżdżaliśmy koło wylotu Downing Street, ojciec kardynał Hume opuszczał szybę, potrząsając pięścią w powietrzu i wołał (…): Gośka precz! Gośka precz!".

Wiele innych przezabawnych( i nie tylko) można w tej powieści znaleźć. Jedyne co na prawdę mną wstrząsnęło to wizyta księdza Seeda w nocnym klubie. Owszem na początku było to zabawne, ale potem naszła mnie myśl czy tak się zachowują księża?! Nie bez powodu ojciec Michael Seed nazywany jest "księdzem gwiazd".

Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, niekiedy jednak nudziłam się na dłuższych opisach, nie zmienia to  faktu, że można się nieźle uśmiać, a język jakim powieść jest napisana bardzo przyjemny.

Zdecydowanie polecam tym, którzy mają ochotę się uśmiać i spędzić parę miłych chwil razem z księdzem na herbatce u królwej :)

Za możliwość przeczytania "Grzeszników i świętych" serdecznie dziękuję wydawnictwu: