Wielokrotnie podkreślałam jak bardzo lubię twórczość sióstr Bronte. Staram się czytać wszystkie książki ich autorstwa. I jeszcze się nie zdarzyło, abym nie była ich książkami kompletnie oczarowana. Ale przecież kiedyś w końcu musi być ten pierwszy raz. I tak niefortunnie się złożyło, gdyż padło na "Profesora" z którym wiązałam ogromne nadzieje, sama nie wiem czemu. A zresztą co ja wam tu będę streszczać, zacznijmy od początku.
William Cromsworth to młody, ambitny mężczyzna. Nasz bohater pochodzi z arystokratycznej rodziny, jednak wujkowie postawili mu pewien warunek-William ma zostać kapłanem, a następnie poślubić niczym nie wyróżniającą się kuzynkę. Mężczyzna zdecydowanie odrzuca propozycję i udaje się w poszukiwaniu pracy, do swego starszego brata. Jednak oziębłe stosunki między braćmi powodują nagły wyjazd Williama. Przy pomocy znajomego nasz bohater wyjeżdża do Brukseli gdzie podejmuje się pracy w prywatnej szkole dla chłopców. Po krótkim upływie czasu otrzymuje również posadę w prywatnej szkole dla dziewcząt, mieszczącej się tuż obok. Bez wahania przyjmuje propozycję, a jego dotychczasowe życie zmienia się diametralnie. Poznaje nowych ludzi, między innymi czarującą i nieobliczalną właścicielkę szkoły dla dziewcząt, a także skromną młodą damę, która odegra wielką rolę w jego życiu.
Przecież fabuła jest intrygująca, więc dlaczego po lekturze tejże książki czuję niedosyt? Co się takiego stało, że jestem troszeczkę zawiedziona? Czy to wina bohaterów? Nie, przecież byli świetni, jak zawsze zresztą. A może to fabuła zawiniła? Może troszkę, ale nie... No więc co, w czym tkwi problem? Tak szczerze to sama nie mogę znaleźć odpowiedzi na te pytanie. Choć po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jednak wiem, dlaczego tym razem nie jestem oczarowana, a tylko zadowolona,(co nigdy nie zdarza się po lekturze książek sióstr Bronte).
Po pierwsze, akcja nie rozgrywa się w Anglii, tylko Brukseli. A ja kocham angielskie wrzosowiska i angielskie krajobrazy i angielskie zwyczaje i...i...i...i na ogół mówiąc wszystko co angielskie. A ta Belgia, ta Bruksela to już nie to samo, nie ten klimat. Byłam kiedyś w tym kraju i jego stolicy i z przykrością stwierdzam, że choć miasto jest naprawdę ładne, jest także kompletnie pozbawione duszy...A angielskie miasteczka, sami wiecie, magiczna atmosfera...
Po drugie odniosłam wrażenie, że autorka za bardzo rozwodziła się nad tym "co to nie Anglicy". Każda inna narodowość była natychmiast krytykowana przez Williama. Nie była to jakaś rażąca krytyka, ale jednak mocno mnie zadziwiła i po trochu oburzyła.
Kolejnym minusem było to, że nie potrafiłam się wciągnąć w lekturę "Profesora", a wydarzenia były do bólu przewidywalne. W przypadku książek autorstwa sióstr Bronte za każdym razem jest tak, że lektura idzie mi ciężko, ale jakoś tego specjalnie nie odczuwam i nie przeszkadza mi to, bo bohaterowie i fabuła wszystko i tak wynagrodzą. Tym razem jednak nie wiem dlaczego, bardzo nie podobało mi się to, że lektura "Profesora" ciągnęła się niemiłosiernie, choć nie jest to cegła, jak w przypadku poprzednich książek Bronte. Właśnie, już sama ilość stron mnie zdziwiła :D
No, ale przecież wcale nie było tak źle. Bohaterowie jak zwykle sprawiają, że zastanawiam się jak Charlotte Bronte za każdym razem udaje się stworzyć tak wspaniałe postaci( ale nie oszukujmy się, Jane Eyre i pana Rochestera nikt nie pobije!). Nie miałam tu ulubionego bohater, gdyż wszyscy byli na mniej więcej tym samym "poziomie". Sama narracja prowadzona z punktu widzenia Williama nie była zła, brakowało mi tu jednak takiego silnego kobiecego charakteru, które bardzo lubię.
"Profesor" to moim zdaniem najsłabsza książka sióstr Bronte jaką czytałam. Nie jest zła, ale też nie powala. Dlatego nie mogę ani wam jej odradzić, ani polecić. Oczywiście wielbiciele autorki niech sięgają, ale Ci którzy nie mieli jeszcze do czynienia z twórczością sióstr Bronte, niech zaczną od "Dziwnych losów Jane Eyre", najlepszej książki na długie zimowe wieczory. Kto wie, może i wy zakochacie się we wrzosowiskach i starych angielskich dworach?
Za możliwość lektury "Profesora" serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Książkę możecie nabyć także w:
Dziś wybrałam się na "Przed świtem część 2" z przyjaciółką. I tak jak nie podobały mi się poprzednie części, tak nie podobała mi się i ta. W ogóle uważam, że ta seria to dno i wodorosty, choć książki czytałam i nie były jakieś okropne, tak filmu zdzierżyć nie mogę. No bo co my tu mamy: Kristen Stewart, aktorkę jednej miny, Roberta Pattinsona, który powala, ale nie urodą, tylko brzydotą (i wiecznie otwartą buzią!) oraz Taylora Lautnera, którego widok o dziwo mnie w tej części nie irytował. Jedna scena w około dwugodzinnym filmie mi się podobała, a była to scena walki, która SPOILER(jak się później okazało nie miała miejsca). Przez cały film, a zwłaszcza sam koniec miałam ochotę zdjąć buty i rzucić nimi w ekran krzycząc: Co to w ogóle jest! Co zrobiliście z prawdziwym filmem i dlaczego puszczacie nam tą szmirę! Ale powstrzymało mnie tylko to, że siedziałam dość daleko i bałam się, że kogoś trafię :D Takie jest moje zdanie. Dlatego nie polecam i, żeby nie było, poszłam tam tylko po to aby po nabijać się z Edwarda, ale film okazał się tak tragiczny, że nawet nie miałam ochoty się śmiać...
I na koniec zdjęcie super wyretuszowanej Kristen jako wampirzycy :D
A w poniedziałek konkurs z biologii, trzymajcie kciuki!
Blueberry
Z chęcią sięgnę po "Profesora", lecz dopiero po nadrobieniu innych książek autorstwa sióstr Brontë. "Przed świtem" oglądać nie zamierzam, bo podobnie jak Tobie - mnie również filmy te nie przypadły do gustu. Powodzenia w konkursie!
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, wystarczy pomyśleć o Anglii by poczuć jej klimat, natomiast na myśl o Brukseli nic nie czuję (a w obu krajach jeszcze nie byłem). Też uwielbiam tę angielską atmosferę :)
OdpowiedzUsuńOglądałem pierwszy film i mnie wynudził, następnych nie zamierzam oglądać ;p
Obejrzałam i przeczytałam pierwszą część sagi "Zmierzch" i mam podobne odczucia. Tak jak książka była strawna i całkiem miło i szybko się ją czytało, tak film był straszny. Chociaż gdyby trafniej dobrano obsadę (najbardziej boli mnie Kristen o wiecznie kamiennej twarzy w roli Belli), to z tego filmu mogłoby wyjść coś na prawdę fajnego.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś mam zamiar zacząć czytać "Profesora". Wcześniej nie miałam okazji zapoznania się z żadną z książek sióstr Bronte, więc mam nadzieję, że ta lektura mnie nie zniechęci ;)
OdpowiedzUsuńOdnośnie ,,Profesora'' nie czuje niestety zainteresowania jego tematyką, więc spasuje. Bardzo chce natomiast obejrzeć ,,Przed świtem'':-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że akcja została przeniesiona z Anglii. No i przewidywalna fabuła... słabo. Spodziewałam się fajerwerków, a tu tylko małe wystrzały.
OdpowiedzUsuńKsiążki raczej nie przeczytam, a za Ciebie trzymam kciuki ^^ Powodzenia w konkursie. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOjoj, a ja myślałam, że "Profesor" jest dziełem doskonałym bez żadnych wyjątków. Ale cóż, muszę się z Tobą zgodzić: Bruksela to nie to samo, co Anglia, Anglicy nie są doskonali, a przewidywalność jest zła...
OdpowiedzUsuńCo do filmu, nawet nie planowałam się na niego wybrać.
Pozdrawiam!
Ooo, to szkoda troszkę, że "Profesor" Cię rozczarował. Sama słyszałam, że podobnież najgorszą książką Charlotte jest "Shirley", a że mi ona podobała się bardzo, to liczyłam, że nie zawiodę się na żadnej. Jednak z drugiej strony, przeczytam na pewno, ponieważ uwielbiam siostry Bronte, a ta książka jest uważana po części za autobiografię Charlotte.
OdpowiedzUsuń"Profesor" najsłabszy? :c Co prawda, nie czytałam innych książek autorki, ale po tylu pozytywnych recenzjach, spodziewałam się lektury ponad przeciętnej. Cóż, chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJa fanką "Zmierzchu" nie jestem, więc do kina na pewno się nie wybiorę. Szkoda czasu i pieniędzy! :3
A, za Twój poniedziałkowy konkurs z biologii oczywiście mocno trzymam kciuki ! :)
Serdecznie pozdrawiam :3
co do książki - raczej podziękuję za nią. a na "Przed świtem" idę za tydzień i nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuń'Profesor' leży na półce i czeka na swoją kolej. Mam co do niego ogromne nadzieje, bo reszta książek słynnych sióstr wbiła mnie głęboko w fotel.
OdpowiedzUsuńCo do 'Przed świtem' - byłam wczoraj i wróciłam zachwycona. Jak dla mnie, świetne zakończenie, zdecydowanie najlepsza ekranizacja ze wszystkich części.
Profesora pragnę!
OdpowiedzUsuńA PŚ mi się bardzo podobało :D
Nie wiem w sumie czy sięgnę po książkę a na PŚ nie zamierzam nawet iść :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę z całą pewnością przeczytam :) Muszę tylko poczekać, aż moja biblioteka się w nią zaopatrzy :)
OdpowiedzUsuńBitwa świetna reszta - komputer,komputer,komputer ;)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią zapoznam się z "Profesorem" mimo wszystkich jego niedociągnięć. Twórczość sióstr Bronte uwielbiam i nie darowałabym sobie odpuszczenia któregoś z ich dzieła ze względu na nie do końca przychylną recenzję :) O dziwo ta część Zmierzchu mi się podobała (najbardziej wspomniana przez ciebie scena bitwy i odrywanie głów- me gusta XD). Co do zamieszczonych w poście obrazków to przedostatni rozłożył mnie na łopatki. Nadal nie potrafię się przestać śmiać :)
OdpowiedzUsuńSięgnę po niego, jak już lepiej zapoznam się z innym dziełami sióstr Bronte, żeby sobie nie wyrobić złego zdania :)
OdpowiedzUsuńZa 'Zmierzchem' nie przepadam, ale przyznam się, że nie czytałam, a jak oglądałam film, to usnęłam :D
Jak dostanę w bibliotece tę serię o Percym, to na pewno przeczytam, bo też słyszałam, że lepsza niż film :3
Recenzja "Profesora" troszkę mnie zasmuciła, ponieważ posiadam tę powieść na półce i niebawem sięgnę po nią, a miałam nadzieję, że jest o wiele lepsza. Mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż Tobie. Natomiast, jeśli chodzi o "Przed świtem" to nie oglądałam jeszcze pierwszej części, ale na pewno zrobię to wkrótce, ponieważ natrafiłam na tyle pozytywnych recenzji drugiej części, że nie mogę doczekać się momentu, w którym ją ujrzę. Tutaj także mam nadzieję, że film przypadnie mi do gustu bardziej niż Tobie. ;-)
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa jakie ja będe miała wrażenia po lekturze Profesora, bo fakt że muszę przeczytać ta książkę jest nie do podważenia :)
OdpowiedzUsuńFilmu jeszcze nie oglądałam, ale w poprzednich częściach strasznie denerwowała mnie charakteryzacja Edwarda, jakby go mąką posypali:)
"Jane Eyre" chcialabym przeczytac, a "Profesor" mnie nie zainteresowal, za to Bruksela to najgorsze miejsce na ziemi, a Zmierzch to strata piniedzy i ,jak mowisz : "dno i wodorosty" ;D !
OdpowiedzUsuń(Anita)
Muszę kiedyś przeczytać, a co do zmierzchu komputer,komputer, komputer :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja.:D
OdpowiedzUsuńCo do zmierzchu, ja nawet nie mam ochoty wybierać się na film, ponieważ za bardzo nie mam ochoty się rozczarować i podobnie jak ty, nie mieć jednak sposobności ściągnąć buta i rzucić w ekran, haha.^^
Lawenda
siostry Bronte dopiero przede mną, ale na pewno z czasem po nie sięgnę. za na Przed świtem idę dziś po południu i okaże się jakie będą moje wrażenia. szczęście, że bilety mam wygrane wiec przynajmniej start finansowych nie będzie jakby co :)
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja. Ciągle mam w planach przeczytać coś sióstr Bronte i ciągle to odkładam..
OdpowiedzUsuńMam na biurku "Profesora". Mam szczerą nadzieję, że moje odczucia będą odmienne od Twoich. Żałuję tylko, że akcja została przeniesiona z Anglii do Brukseli.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że "Profesor" Cię rozczarował. Przynajmniej wiesz, dlaczego, i nie zniechęciłaś się do samych sióstr Bronte;)
OdpowiedzUsuńCzytając Twój tekst na temat "Zmierzchu" zastanawiałam się, dlaczego w ogóle poszłaś na ten film;) Ok, już wiem;) Do Taylora nic nie mam, Robert to podobno całkiem dobry aktor (jeśli chodzi o inne filmy, ale nie widziałam go w nich - powtarzam tylko opinię mojej przyjaciółki). Ale, jak kiedyś zachwycałam się "Zmierzchem" w wersji książkowej, tak teraz jestem bardziej sceptyczna. A filmu na pewno nie obejrzę;)
Ja po fascynacji "Jane Eyre" nie chcę sobie zniesmaczyć twórczości sióstr Bronte, dlatego spasuję...
OdpowiedzUsuń