Tytuł oryginału: Saphirblau
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 364
Moja ocena: 6!/6
Świat Gwendolyn Sheperd stanął na głowie gdy dowiedziała się, że jest jednym z dwunastu podróżników w czasie. Razem z Gideonem nasza główna bohaterka właśnie wraca z początku XX wieku, co więcej wraca szczęsliwa i podekscytowana, gdyż między nią a przystojnym chłopakiem zaczyna iskrzyć. Jednak Gwendolyn ma do wykonania ważniejsze zadanie. Dziewczyna jako jedyna w pełni nie ufa złowrogiemu hrabiemu de Saint Germain, a także jako jedyna nie wierzy w złe zamiary Lucy i Paula. Pragnie jak najwięcej dowiedzieć się o przyczynach które skłoniły Lucy i Paula do kradzieży jednego z chronografów. Do pomocy zaangażowała swojego zmarłego dziadka, którego przez przypadek spotyka poddając się elapsji. Jak błahe wydają się przy tym wszystkim obowiązkowe lekcje menueta i manier jakim musi poddawać się nasza główna bohaterka.
Już na samym początku poznajemy nowego jednego z głównych bohaterów, mianowicie ducha Xemeriusa, który już po swych pierwszych wypowiedziach zyskał moją sympatię. Jest zabawny, a tej zabawności dodaje mu fakt iż widzi i słyszy go tylko Gwendolyn, która ma "dar" widywania duchów. Oczywiście niezmiennie na pierwszym miejscu ulubionych bohaterów tej znakomitej trylogii znajduje się Leslie, błyskotliwa i inteligentna najlepsza przyjaciółka naszej głównej bohaterki. Gwendolyn dojrzała, a Gideon stał się jeszcze bardziej intrygujący i tajemniczy.
"Błękit szafiru" jest pełen humoru, dzięki któremu co chwila wybuchałam śmiechem. Każda strona jest przesycona aurą tajemniczości. Nie wiemy już komu ufać. Tajemnice i zawiłości czają się na każdym kroku. Dlaczego Lucy i Paul ukradli chronograf? Co stanie się gdy krew wszystkich podróżników zostanie wczytana do chronografu? I wreszcie co oznacza tajemniczy kod? Fenomenalne zakończenie!
Razem z Gwendolyn płaczemy, śmiejemy się i boimy. Razem z nią podróżujemy w czasie, uczymy się menueta i znosimy złośliwe docinki Charlotty. Przenosimy się do przeszłości na cudowne przyjęcia i spotkania z tajemniczym hrabią de Saint Germain. Rozpaczliwie wyczekujemy "Zieleni szmaragdu".
Okładka z całej trylogii najmniej przypadła mi do gustu. Oko przyciąga wzrok jednak sama nie wiem czemu, mnie odstrasza. To chyba dlatego, że jest za mocno pomalowane i to na niebiesko.
U mnie jest tak samo jak u Gumciobook wszystkie trzy części zlewają się w jedną i nie wiem już co działo się w której :)
Majówka rozpoczęta, cały, calutki tydzień wolnego :) Termometry w Białymstoku pokazują 30 stopni, żyć nie umierać, jutro jadę kupić wielkie opakowanie lodów, przydadzą się w taki skwar :) Problemy z komputerem naprawione i wreszcie mogę normalnie zaglądać na wasze blogi.
Blueberry