Tytuł: "Dziedzictwo tom 2"
Autor: Christopher Paolini
Ilość stron: 496
Wydawnictwo: MAG
Moja ocena: 4/6
Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany koniec końców. Zakończenie mojej ukochanej serii, część w której wszystko się stanie, wszystko to co ciągnęło się przez pozostałe cztery części. Niestety po raz ostatni zanurzyłam się w krainę Alagaesii. Ciekawi? To zapraszam.
Po zdobyciu Dras-Leony Eragon, Saphira i Glaedr wyruszają do Krypty Dusz w której zgodnie z przepowiednią kotołaka Solembuma mają szukać pomocy. Jednak nie jest to bezpieczne wyjście, ponieważ po porwaniu Nasuady Eragon zostaje nowym przywódcą Vardenów. Co tam znajdzie
(w Krypcie Dusz), tego nie zdradzę, ale jak dla mnie to był niezły szok! Nasuada znajduje się w Urubaenie i jest torturowana przez niby szalonego Galbatorixa, bo jak dla mnie to on nie był szalony i okrutny tylko nudny i próżny. Pocieszenie dziewczyna znajduje w na prawdę intrygującej postaci czyli Murtaghu.
No więc powiem tak: spodziewałam się czegoś o niebo lepszego, no bo to przecież uwieńczenie cyklu. Poniekąd się zawiodłam, ale jednak magia była. Sporo zawodu mnie spotkało przy mojej ukochanej Angeli, Paolini nic o niej nie wspomniał! Nie było żadnych wzmianek o jej przeszłości, nic, a nic ;( Pojawiła się w dwóch scenach...nie no może w trzech. Kolejny zawód był w postaci "szalonego króla" liczyłam na to, że on jest na prawdę niespełna rozumu. Następnie Roran, całe dnie spędzałam na wymyślaniu tortur dla tego bohatera. A on cóż przepraszam, że zaspojleruję wyszedł bez szwanku ;( Końcowa bitwa miała swój urok, lecz na niej także się zawiodłam, no i największy minus Arya. Nic więcej nie napiszę aby nie spojlerować, przeczytacie, zobaczycie.
Teraz może o plusach. Nie było ich za wiele, ale jednak. Pierwszy z nich to Krypta Dusz. Niezły szok, aż krzyknęłam: "o matko!". Kolejny to wyjaśnienie zagadki w postaci zielonego smoka Następnie, bardzo podobał mi się słowniczek, ale gdzie jest mapa ja się pytam!? Mimo, że przez większość książki kompletnie nic się nie działo to jednak wkraczając do Alagaesii nie miałam zamiaru jej opuszczać. Pobeczałam się na końcu, mówicie co chcecie ostatnio ryczę coraz częściej. Dopiero po zakonczeniu dotarło do mnie, że to już koniec. Koniec przgód Eragona i Saphiry, koniec czekania na kolejne częsci, po prostu koniec końców.
ps. Pocieszeniem jest fakt, że w podziękowaniach Paolini pisze, że być może wróci kiedyś do przygód Eragona, bo zakończenie było...sami zobaczcie ;)
Informuję, że niestety nie przebrnęłam przez Pratcheta i jego "Wiedźmikołaja", doszłam do wniosku, że to nie książka dla mnie i jeśli mam się nad nią męczyć to lepiej żebym w ogóle nie czytała.
Miałam okazję czytać jedynie tom pierwszy jednak postawiłam przed sobą ambitny plan "przeczytać całą serię" tak więc i na "Dziedzictwo" przyjdzie czas ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tylko pierwszy tom i mam zamiar zabrać się za kolejne ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie "Eragona" i jakoś nie ciągnie mnie do innych książek Paoliniego.
OdpowiedzUsuńZ obaw przed pozbawieniem siebie frajdy z czytania zakończenia rzuciłam jedynie pobieżnie okiem na Twoją recenzję, i już się boję...
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie "Dziedzictwo t.1" i fakt macoszego potraktowania Angeli w zwieńczeniu baaardzo mnie zniechęca.
Może Paoliniemu zabrakło pomysłu?
U mnie recenzja Brisingra, poszukam jej też u Ciebie, ciekawe czy nasze odczucia się pokryją.
Pozdrawiam :)
No i nie znalazłam- musiałaś czytać przed założeniem blaga ^^
UsuńJeszcze nie czytałam. Nie mogę się doczekać, aż wreszcie dostanę książkę ;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam ale jestem pewna że w przyszłości może nie dalekiej przeczytam ją za twoją namową... ;)
OdpowiedzUsuńPaolini ogólnie słabym pisarzem jest. Amen.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale AMEN...
UsuńJeszcze nie czytałam, ale książka już spokojnie sobie czeka na półce :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tą serie. Jeszcze nie miałam okazji czytania pierwszego tomu Dziedzictwa a co dopiero drugiego, ale mam nadzieję, że szybko to nadrobię.
OdpowiedzUsuńSerii w ogóle w planach nie miałam, ale wiele osób zachwala, więc może się skuszę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie Eragona i Najstarszego. Na kolejne już mi zabrakło chęci. Może kiedyś, nie wiem.
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie nie ciągnęło nigdy do rozpoczęcia lektury Eragona? Być może kiedyś nadrobię...:)
OdpowiedzUsuńEragona i Najstarszego czytałam jako mała dziewczynka. Brisingr od kilku lat stoi na półce, muszę się w końcu do niego dobrać. A później przyjdzie pora na oba tomy Dziedzictwa :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na razie nie mam czasu, ale nawet jeśli miałabym przeczytać to najpier pierwszą część a potem się zobaczy
OdpowiedzUsuńKoniec końców, świetne podsumowanie. ;) Nie wiem, czy przeczytam, ale jeszcze się zastanowię. Twoja recenzja wyraźnie przekazuje, że koniec musiał być katastroficzny i nie wiem, czy warto sięgać po ten tom.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale jak wiesz, cały czas się przymierzam...
OdpowiedzUsuńSerię mam w planach. nie wiem kiedy do niej dobrnę.
OdpowiedzUsuńBez owijania w bawełnę, to nie moja bajka i nie czuję do tej historii mięty, coś mi się wydaje, że nie przetrwałabym jej tak jak Ty Pratcheta :)
OdpowiedzUsuńJak tak czytam to mi sie wgl nie podoba ;/
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część cyklu, ale po recenzjach widzę, że to właśnie ona była najlepsza. Niestety Eragon nie wyłamał się spod schematu, że kolejne części są zawsze gorsze od pierwszej - szkoda...
OdpowiedzUsuńTo chyba nie książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam tylko "Eragona" i powiem szczerze, że zupełnie seria nie przypadła mi do gustu. Żałuję, że pochopnie kupiłam też drugą część, której nigdy nie przeczytam. Moim zdaniem autor ma beznadziejny, nudny styl.
OdpowiedzUsuńTego tomu jeszcze nie czytałam, po Twojej recenzji targają mną wątpliwości, czy chcę kończyć tę przygodę
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak słabo, poprzednie tomy mi się podobały i ten też czeka już na półce.
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tej serii wiele dobrego, jednak nie są to powieści w moim guście.
OdpowiedzUsuńOgromnie chciałabym przeczytać i żałuję, że funduszy na ksiązki brak :( Może kiedyś się uda
OdpowiedzUsuńUwielbiam serię o Eragonie, przede mną jeszcze całe "Dziedzictwo". Trochę niepokoi mnie Twoja recenzja, ale książki na pewno przeczytam ze względu na mojego ulubionego Murtagha. :)
OdpowiedzUsuńJak wiesz, mi się bardzo podobało, jedyną taką naprawdę rozczarowującą rzeczą dla mnie była sytuacja Murtagha i to w jaki sposób autor zakończył dla niego historię.
OdpowiedzUsuńJa także darzę tego bohatera sympatią, więc zgadzam się z tobą w pełni ;)
UsuńCzytałam już sporo pochlebnych recenzji o tej książce, ale podziękuję. To zupełnie nie moje klimaty. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie czytałem i nie wiem, czy przeczytam. Zapraszam do mnie. [http://z-nosem-wsrod-ksiazek.blogspot.com/]
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam tej serii, ale jak tylko czas na to pozwoli chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część, na resztę nie mam czasu.:D
OdpowiedzUsuńciekawe to musi być:)
OdpowiedzUsuńO rany, sorry Blueberry, jeśli chodzi o naszą wymianę zdań na moim blogu - to zaszło duże nieporozumienie ;) Szczerze mówiąc na Twojego bloga zaglądam rzadko, bo czytasz książki niepokrywające się zbytnio z moimi zainteresowaniami, i nie widziałam wcześniej tej recenzji, SŁOWO. Byłam pewna, że - co wydało mi się absurdalne, i dlatego się trochę zdenerwowałam - zarzucasz mi, że nie wymyśliłam sama sformułowania "koniec końców", które przecież dość powszechnie funkcjonuje w naszym języku. A dzisiaj weszłam tu, przeglądam, i dopiero zrozumiałam, dlaczego mogłaś poczuć się zirytowana. Sorki, naprawdę wcześniej nie widziałam!
OdpowiedzUsuńHeh, a teraz widzę jeszcze, że jednak tu wcześniej byłam i czytałam recenzję. No to już mi pewnie nie uwierzysz :p Ale naprawdę nie zwróciłam uwagi na tytuł, w życiu bym tak chamsko nie ściągnęła.
OdpowiedzUsuńNo cóż, w każdym razie przepraszam za nieporozumienie.
Spoko, spoko :)
UsuńLove your blog, keep up the good work!
OdpowiedzUsuńGirls Mobile Number