środa, 20 czerwca 2012

Gdzieś tam w Fellsmarchu...


Tytuł oryginału: The Demon King
Autor: Cinda Williams Chima
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 560
Moja ocena: 5/6

Gdzieś tam w Fellsmarchu żyje Han Allister. Do niedawna złodziej i herszt gangu Łachmaniarzy. Na jego barkach spoczywa obowiązek utrzymania matki i młodszej siostry. Jednak Han ma pewien przedmiot, którego chce się pozbyć. Są to bransolety, których za żadne skarby nie może zdjąć. Stąd właśnie jego pseudonim-Bransoleciarz. Pewnego dnia wraz ze swym najlepszym przyjacielem Tancerzem podczas polowania spotykają trzech magów. Właśnie tego dnia w ręce Hana wpada magiczny i tajemniczy amulet. Chłopak jest zupełnie nieświadomy tego czego posiadaczem się stał...

Gdzieś tam w Fellsmarchu żyje Raisa ana' Marianna. Następczyni tronu Fells. Dziewczyna jest niezwykle podekscytowana, ponieważ zbliża się święto jej imienia. Jednak Raisa nie jest zachwycona perspektywą wyjścia za mężczyznę wybranego przez matkę. Ma dość życia pod kloszem. Jej wzorem jest legendarna królowa Hanalea, która uratowała świat przed Królem Demonem. Tymczasem na zamek  powraca Amon dawny przyjaciel dziewczyny.

Przeznaczenie sprawiło, że losy tych całkiem odmiennych bohaterów( Hana i Raisy) nagle postanowiły się spleść. A dlaczego i w jakim celu, sprawdźcie sami...

Może zacznę od tego, że fantasy uwielbiam. "Król Demon" jest bardzo dobrym przykładem tego typu literatury. Mamy magiczną krainę, bohaterów nie z tej ziemi i ciekawą fabułę. Czego chcieć więcej?

Pierwsze spojrzenie na książkę i myślę sobie "matko jaka cegła!". Otóż mimo ok. sześciuset stron czytanie tej książki idzie jak burza. Samą mnie to zaskoczyło! Fabuła jest niezwykle ciekawa. Wszystkie te intrygi  i knowania czarnych charakterów są niezwykle interesujące. Książka nie przypomina żadnej innej. Jest oryginalna i to właśnie czyni ją wyjątkową. Losy dwóch bohaterów "Króla Demona", bo to na nich skupiona jest główna uwaga, są ciekawe i wciągają nas bez reszty. Nie mogłam się od niej oderwać! Bohaterowie nie są postaciami jakich się spodziewałam i powiem, iż trochę się zawiodłam. Jednak nie zmienia to faktu, że poznawanie Raisy bardzo mnie zainteresowało. Han jest postacią po trochu denerwującą. W jednej chwili jestem nim oczarowana by w następnej zwyzywać od idiotów.

Cinda Williams Chima ma bardzo lekki i przejrzysty styl pisania. Wszystko jest jak najbardziej zrozumiałe. Udało jej się wykreować jedyną w swoim rodzaju magiczną krainę-Siedem Królestw. W Siedmiu Królestwach wszystkie legendy stają się prawdą, a niepozorny chłopak może okazać się kimś bardzo potężnym...
Okładka jest śliczna! Totalnie fantasy.

-------------------------------------------------------------------------

Bardzo przepraszam za brak komentarzy, jednak skończyła mi się umowa z internetem i tylko pobieżnie korzystam z komputera taty bądź mamy.

Wakacje już tuż, tuż...

A Was zostawiam z piosenką, która mnie oczarowała i pochodzi z baaardzo znanego i jednego z moich ulubionych filmów z genialną Audrey, której nikomu nie trzeba przedstwiać :)


Blueberry

30 komentarzy:

  1. Chyba nie dla mnie ;P Ale piosenkę kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre fantasy nigdy nie jest złe :). Ta okładka przypomina mi inną powieść, ale za licha nie mogę sobie przypomnieć...
    Muzyczka i film, pierwsza klasa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka leży na półce i czeka na przeczytanie. W wakacje na pewno zdążę się z nią zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś, na razie ciągle przybywa mi książek, coraz większe stosy się tworzą, a czasu coraz mniej, choć pewnie w wakacje trochę nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
  5. sądzę, że spodobałaby mi się ta historia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedyś, przeczytałam kilka stron u koleżanki. Interesująca recenzja :)
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu ten motyw, który gościł już wiele razy w tego typu powieściach. Biedak i królewna spotykają się, muszę pokonać przeszkody i na końcu biorą ślub się wbrew rodziców... Na pewno nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich relacji na pewno nie nazwałabym miłością...

      Usuń
  8. Dałam się wciągnąć do świata Hana i Raisy. Książką jest po prostu świetna, a kolejny tom, chociaż nieco spokojniejszy jest jeszcze ciekawszy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zupełnie nie moje klimaty, więc tym razem spasuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra książka, postaram się po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś nie mam ochoty na fantastykę, więc tym razem spasuje.
    Też już żyje wakacjami i nie mogę się ich doczekać.....

    OdpowiedzUsuń
  12. Okładka dla mnie trochę za nudna, ale cale szczęście NIE adekwatna do treści książki ;P. A przy okazji odskocznia od popularnych teraz antyutopii. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Za fantasy nie przepadam, ale po książkę chętnie sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku po tym jak obejrzałyśmy ten film, piosenkę mam non stop w głowie! Moon river...... Ach ta Audrey
    (świetna recenzja, w tym wydaniu fantasy bardzo mnie zainteresowało) ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Poluję ciągle na tą książkę i upolować nie mogę ; /

    OdpowiedzUsuń
  16. miałam okazję ją poznać i też zachwycałam się okładka, jak i samym wydaniem książki - bardzo praktyczne!

    OdpowiedzUsuń
  17. W najbliższym czasie raczej nie, ale nie wykluczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja już nie wiem, co o tej książce sądzić, więc jeszcze się zastanawiam.
    A "Śniadanie..." kocham!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wprost marzę o tej książce, zazdroszczę możliwości jej przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham wszystkie trzy części i z niecierpliwością oczekuję czwartej :).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeszcze nie czytałam, jednak przekonałaś mnie do niej.
    Uwielbiam "Śniadanie..." a piosenka bezbłedna i obłędna.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam.

    Chciałabym serdecznie zaprosić Ciebie, oraz osoby, które przeczytają ten komentarz, na losowanie odbywające się na moim blogu. Jest to pierwsze z wielu, które zamierzam przeprowadzić. Ma ona za zadanie odnaleźć nowych właścicieli dla książek, które zostały zapomniane. Zerknij i zapoznaj się z zasadami!

    Pozdrawiam serdecznie.
    Łędina z Wielkiej Biblioteki Ossus.

    OdpowiedzUsuń
  23. Brzmi interesująco, choć wątpię, aby ta książka była w mojej bibliotece. Ale zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeszcze niedawno czytałam niemal wyłącznie fantastykę, ale odkąd zaczęłam uważniej dobierać nowe pozycje, pod względem tego jednego stałam się BARDZO wybiórcza. Mam jeszcze kilka takich lekkich czytadeł (jeszcze z czasów boomu na paranormal romance, kiedy to było :D), które czekają na chwilę odprężającego leżakowania, ale na razie nie zamierzam tego stosiku powiększać ;).

    Śniadanie uwielbiam, tą piosenkę również, a Audrey... Chyba ludzie wykorzystali już wszystkie superlatywy przy opisach :).

    Co do nagłówka: dużo Audrey + szczypta Picassy + trochę efektu Lata 60. = blog wygląda inaczej :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie moje klimaty... Nie przepadam za fantastyką..

    OdpowiedzUsuń
  27. Hmm, wydawało mi się, że już tu u ciebie byłam i czytałam ten post, ale nie widzę swojego komentarza... Chyba męczy mnie już skleroza :) W każdym razie książkę czytałam i potwierdzam twoją opinię! Chciałabym dorwać w swoje ręce drugą część :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Też lubię "Moon river" - przepiekna piosenka i urzekający film :)

    OdpowiedzUsuń