piątek, 13 marca 2015

Bibbidi Bobbidi Boo


Kopciuszek nigdy nie należał do moich ulubionych bajek Disneya. Właściwie to śmiało mogę stwierdzić, że po prostu nie lubiłam tej animacji. Nie zdobyła mojego serca, w przeciwieństwie do np. "Śpiącej Królewny"czy"Pięknej i Bestii". Bardziej od Kopciuszka nie znosiłam tylko Królewny Śnieżki. Ale jako, że od jakiegoś czasu wszystkie nowe produkcje słynnej wytwórni staram się oglądać, musiałam dać szansę dla aktorskiej wersji Kopciuszka.

Myślę, że fabuła jest prawdopodobnie wszystkim znana i nie muszę jej streszczać, dlatego przejdę od razu do opisania wam moich wrażeń z dzisiejszego seansu.

Szczerze mówiąc nie nastawiałam się na zbyt wiele i bardzo dobrze, ponieważ film okazał się być
tylko dobry. Nic specjalnego. Jestem chyba jedną z niewielu osób, które naprawdę uwielbiają "Czarownicę" z Angeliną Jolie. I sama nie wiem czy to przez Angelinę, czy to, że "Śpiąca królewna" to moja ulubiona bajka z dzieciństwa. W porównaniu do "Czarownicy", "Kopciuszek" wypadł słabo. Ale ogólnie rzecz biorąc nie było źle, a czas spędziłam dość przyjemnie.

Przepiękne krajobrazy, niesamowite kostiumy(zwłaszcza balowa sukienka Kopciuszka, jak dla mnie mistrzostwo), szczypta magii i humoru, sprawiają, że film ten jest prawdziwą ucztą dla oka i ducha. Mimo, że dokładnie wiedziałam co się wydarzy, ponieważ ta wersja nie różni się zbyt mocno od tej animowanej z 1950 roku, nie nudziłam się i z zaciekawieniem śledziłam rozwój wydarzeń. Szczególnie interesująca była scena pierwszego spotkania księcia i Kopciuszka, której nie doszukamy się w bajce. Jednak moim ulubionym fragmentem filmu było pojawienie się wróżki chrzestnej, która pomogła Kopciuszkowi dostać się na bal. Helena Bonham-Carter odegrała rolę wróżki w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób z czego cieszę się niezmiernie. I nie zabrakło słynnego: Bibbidi Bobbidi Boo.

Skoro już o obasadzie mowa to na brak znanych nazwisk narzekać nie można. Mamy tu moją ulubienicę o której wcześniej już wspomniałam czyli Helenę Bonham-Carter w roli wróżki chrzestnej, Cate Blanchett w roli macochy, Stellana Skarsgarda jako wielkiego księcia czy Richarda Maddena znanego z "Gry o tron" w roli księcia. Tytułową bohaterkę gra Lily James, o której wcześniej nie słyszałam. Kreacje aktorskie Heleny oraz Cate są naprawdę godne pochwały. Obie idealnie odegrały swe role z czego niezmiernie się cieszę, gdyż bardzo szanuję te aktorki. Lily James, o którą najbardziej się bałam także mnie nie zawiodła. Jako Kopciuszek była niezwykle delikatna, pokuszę się nawet o nazwanie jej eteryczną. Richard Madden to wymarzony książę. Bohaterowie pozostali  bajkowi i nawet "czarne charaktery" zostały przedstawione w taki sposób, że nie da się ich nienawidzić.

Wątek miłosny, cóż...właściwie sama nie wiem co mogę o nim napisać. Bardzo baśniowy i sami wiecie: "Żyli długo i szczęśliwie".

W sumie wyszło na to, że opowiedziałam wam o samych plusach filmu i może niech już tak zostanie. Nie jest to kino ambitne, bo przecież nie taki miał być ten film. Jedyne słowo jakie mi się z "Kopciuszkiem" kojarzy to: UROCZY. Po stresującym, szkolnym tygodniu miło było zatracić się w lepszym wydaniu dobrze znanej historii. I jeszcze w gratisie dostałam krótkometrażową animację: Frozen Fever co dla wielbiciela Krainy Lodu powinno być kolejnym pretekstem aby wybrać się do kina na "Kopciuszka".
Nie sądzę, żebym kiedykolwiek ponownie obejrzała aktorską wersję bajki o szklanych pantofelkach, wróżkach chrzestnych i księciach z bajki, aczkolwiek dzisiejszy seans wspominać będę bardzo miło, a pewien cytat z filmu zapiszę sobie w pamiętniku wielkimi literami.




Blueberry




11 komentarzy:

  1. Pewnie obejrzę jak już znajdzie się w TV. "Czarownica" podbiła moje serce i kompletnie nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się innym nie spodobała. Jolie mistrzowska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślałam, że to będzie taki film. :) Dobry, ale praktycznie taki sam, jak animacja, więc staniki nie latają. Widać było po trailerach. Gdyby coś zmienili, jak w Czarownicy... Dlatego wiem, że do kina się nie wybiorę. Nawet filmik krótkometrażowy mnie nie skusił. :D
    A "Czarownicę" też uwielbiam, bo to była inna ciekawsza wersja "Śpiącej królewny", której swoją drogą nigdy nie obejrzałam w dzieciństwie. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy film pozwala na relaks i przeniesienie się na chwilę w bajkowy świat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja od najmłodszych lat uwielbiam Kopciuszka, dlatego koniecznie muszę obejrzeć ten film.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chcę go obejrzeć! Co prawda to nie Kopciuszek był moją ulubioną bajką dzieciństwa, ale i tak jedną z czołowych - wersja aktorska jest więc dla mnie obowiązkowa!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak Ty, uwielbiam "Czarownicę", ale "Kopciuszka" jeszcze nie widziała (nie wykluczam, że nadrobię to niebawem). Tyle że ja nawet disneyowskiej wersji nie widziałam ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mogę się doczekać aż będę mogła obejrzeć! to napewno zachwycający obraz <3 :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba się skuszę na ten film c:
    http://ever-books-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie te wszystkie najnowsze ekranizacje bajek trochę odstraszają, bo niekoniecznie trafiają w mój gust ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham "Czarownice" za to ze jest odnowiona wersja, bo w tym "Kopciuszku" wszystko identiko... Moze kiedys obejrze dla Heleny ! ;) (Anita)

    OdpowiedzUsuń